
Kilka tygodni temu zgłosił się do mnie Pan Dariusz. Skarżył się nie tyle na wagę, no na samopoczucie. Chciał, żebym pomogła my wykluczyć z diety wszystkie pokarmy, które powodują nadmierne gazy, przez które, jak sam mówił, czuł się niekomfortowo.
Wykluczyliśmy z diety m.in. warzywa strączkowe, część owoców czy mleko. Teoretycznie nadmiar gazów przy takim żywieniu powinien ustąpić, ale dużo lepiej wcale nie było.
W związku z opisanymi objawami Pan Dariusz zgłosił się do lekarza i dostał skierowanie na USG jamy brzusznej. Niestety ze względu na nadmiar gazu nie wszystko dało się zobaczyć, w tym m.in. trzustkę. Jak opowiadał Pan Dariusz, był on zdziwiony całą sytuacją, gdyż jak dodał, przygotował się do badania odpowiednio, brał tabletki na gazy (Espumisan), a w dniu badania pił tylko wodę.
Podczas całej tej opowieści zaświeciła mi się „zielona lampka”. Żaden z lekarzy nie diagnozował go, czy nawet nie sugerował, ale według mnie mieliśmy do czynienia z SIBO.
Umówiliśmy się, że przed następną wizytą Pan Dariusz zrobi test wodorowo-metanowy. Wytłumaczyłam, że to badania doustne i zupełnie bezinwazyjne, więc nie ma się czego obawiać.
Diagnoza okazała się strzałem w dziesiątkę. U Pana Dariusza stwierdzono SIBO (z ang. small intestinal bacterial overgrowth), czyli zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego.


Tutaj leczenie to antybiotyk oraz odpowiednia dieta, żeby zahamować rozrost niepożądanych bakterii w jelicie. Następnie, po kuracji warto wspomóc “dobre” bakterie probiotykami.
Tym razem metamorfoza związana nie tylko z poprawą sposobu żywienia, czy samopoczucia pacjenta, ale także z samą diagnozą, która tak naprawdę powinna pojawić się od lekarza.